*
- Mamo przestało padać!- krzyknęła Hasira pewnego dnia. - mogę iść na spacer? zapytała się brązowej lwicy, która własnie się obudziła.
- Kochanie spójrz na te chmury, to tylko mała przerwa.- brązowa lwica wyszła z groty i spojrzała w niebo.
- No, ale mamo proszę- prosiła dalej.- nie będę długo się bawić. Jak zacznie padać wrócę do domu.
- Nooo dobrze idź już- zaśmiała się brązowa i polizała czule swoją córkę, a ta szybkimi susami zbiegła z Lwiej Skały.
Na dworze było strasznie duszno mimo iż wcześniej dość obwicie padał deszcz. Ziemia jednak była dalej sucha, kiedy łapy księżniczki uderzały o nią rozsypywała się we wszystkie strony. Brązowa dobiegła do Samotnych Skałek gdzie czasami przesiadywały inne lwiątka. Zdyszana położyła się na dość dużym kamieniu. Zastrzygła nagle uszami coś usłyszała szybko odwróciła łeb w stronę dochodzącego odgłosu. Jej sierść momentalnie się najeżyła, zawarczała groźnie. Zza jednej skałki został wypchnięty Malka? Tak to był ten lewek co chciał ją utopić. Hasira zawarczała ostrzegawczo na niego.
- Czego chcesz?- zapytała nie schodząc ze skałki. Zmarszczyła złowrogo brwi.
- Bo ja... jaa...- lwiątko zaczęło się jąkać.
Ku złotemu podeszło brązowe rodzeństwo. Kula coś szepnęła Malce do ucha.
- Przepraszam- wystękał Malka i wbił wzrok w ziemię.
- Że co? Nie dosłyszałam?- zdziwiła się Hasira.
- No przepraszam za moje zachowanie, nie chciałem zrobić ci krzywdy.
- My też cię przepraszamy- odezwał się Chumvi i wskoczył na skałkę gdzie siedziała Hasira, wyciągnął do niej łapkę na zgodę.
Lwiczka wahała się przez chwilkę, ale po krótki namyśle podała w geście zgody lwiątku swoją łapę.
- Ale jeśli myślicie, że tak szybko zapomnę o tym incydencie to jesteście w błędzie. Krótkie przepraszam nie wymaże mi z pamięci tego okropnego zdarzenia.- powiedziała wpatrując się w Malkę.- Moim ojcem jest Skaza, ale ja nie muszę być taka jak On. dokończyła.
- To może pobawimy się w berka?- zaproponowała Kula.
- Zgoda!- krzyknęła księżniczka i zeskoczyła ku trójce lwiątek.
Zabawa trwała dość długo zapewne lwiątka biegałyby dalej, ale poczuły na swoich nosach dość duże krople deszczu. Kiedy spojrzały w górę ujrzały ciemno granatowe burzowe chmury.
- Na dziś chyba koniec zabawy- zmartwił się złoty.- lepiej uciekajmy do domu.
- No to do zobaczenia Hasiro- trójka lwiątek pożegnała się z córką Skazy i odbiegły od niej.
Deszcz zaczął padać coraz mocniej. Lwiczka uniosła łebek do góry. Zanosiło się na dłuższe opady, a ona jest tak daleko od domu. Szybkim krokiem ruszyła w stronę jaskini. Dość, że padało coraz mocniej to do tego jeszcze zaczynało grzmieć. A Hasira bardzo bała się burzy. Jej futro było przemoknięte i robiło się ciężkie, coraz trudniej jej się biegło. Kiedy myślała, że jest na straconej pozycji jej oczom ukazało się wejście do jaskini. Ostatkiem sił wbiegła do środka.
- No, ale mamo proszę- prosiła dalej.- nie będę długo się bawić. Jak zacznie padać wrócę do domu.
- Nooo dobrze idź już- zaśmiała się brązowa i polizała czule swoją córkę, a ta szybkimi susami zbiegła z Lwiej Skały.
Na dworze było strasznie duszno mimo iż wcześniej dość obwicie padał deszcz. Ziemia jednak była dalej sucha, kiedy łapy księżniczki uderzały o nią rozsypywała się we wszystkie strony. Brązowa dobiegła do Samotnych Skałek gdzie czasami przesiadywały inne lwiątka. Zdyszana położyła się na dość dużym kamieniu. Zastrzygła nagle uszami coś usłyszała szybko odwróciła łeb w stronę dochodzącego odgłosu. Jej sierść momentalnie się najeżyła, zawarczała groźnie. Zza jednej skałki został wypchnięty Malka? Tak to był ten lewek co chciał ją utopić. Hasira zawarczała ostrzegawczo na niego.
- Czego chcesz?- zapytała nie schodząc ze skałki. Zmarszczyła złowrogo brwi.
- Bo ja... jaa...- lwiątko zaczęło się jąkać.
Ku złotemu podeszło brązowe rodzeństwo. Kula coś szepnęła Malce do ucha.
- Przepraszam- wystękał Malka i wbił wzrok w ziemię.
- Że co? Nie dosłyszałam?- zdziwiła się Hasira.
- No przepraszam za moje zachowanie, nie chciałem zrobić ci krzywdy.
- My też cię przepraszamy- odezwał się Chumvi i wskoczył na skałkę gdzie siedziała Hasira, wyciągnął do niej łapkę na zgodę.
Lwiczka wahała się przez chwilkę, ale po krótki namyśle podała w geście zgody lwiątku swoją łapę.
- Ale jeśli myślicie, że tak szybko zapomnę o tym incydencie to jesteście w błędzie. Krótkie przepraszam nie wymaże mi z pamięci tego okropnego zdarzenia.- powiedziała wpatrując się w Malkę.- Moim ojcem jest Skaza, ale ja nie muszę być taka jak On. dokończyła.
- To może pobawimy się w berka?- zaproponowała Kula.
- Zgoda!- krzyknęła księżniczka i zeskoczyła ku trójce lwiątek.
Zabawa trwała dość długo zapewne lwiątka biegałyby dalej, ale poczuły na swoich nosach dość duże krople deszczu. Kiedy spojrzały w górę ujrzały ciemno granatowe burzowe chmury.
- Na dziś chyba koniec zabawy- zmartwił się złoty.- lepiej uciekajmy do domu.
- No to do zobaczenia Hasiro- trójka lwiątek pożegnała się z córką Skazy i odbiegły od niej.
Deszcz zaczął padać coraz mocniej. Lwiczka uniosła łebek do góry. Zanosiło się na dłuższe opady, a ona jest tak daleko od domu. Szybkim krokiem ruszyła w stronę jaskini. Dość, że padało coraz mocniej to do tego jeszcze zaczynało grzmieć. A Hasira bardzo bała się burzy. Jej futro było przemoknięte i robiło się ciężkie, coraz trudniej jej się biegło. Kiedy myślała, że jest na straconej pozycji jej oczom ukazało się wejście do jaskini. Ostatkiem sił wbiegła do środka.
*
Mogła wreszcie otrzepać futro z nadmiaru wody. W jaskini było sucho i przyjemnie ciepło. Była to bardzo duża jaskinia. Lwiczkę zwróciła uwagę na malowidła, które znajdowały się na ścianach jaskini. Owe malowidła przedstawiały chyba życie jakieś lwiej rodziny. Podążała za malunkami i śledziła historię beżowej lwiczki. Na jednym z malunków poznała swojego ojca. Tak to musiał być on. Malunki zaprowadziły ją do wejścia drugiej groty trochę mniejszej. Po cichu weszła do środka. Na środku jaskini znajdowało się dość duże posłanie na którym spała beżowa lwica z malunków. Córka Skazy myślała, że jest martwa dopiero po dłuższym przypatrzeniu zauważyła, że klatka piersiowa lwicy unosiła się lekko. Brązowa trochę się bała, zrobiła krok w tył i nadepnęła na suchą gałązkę, która wydała z siebie dźwięk. Beżowa podniosła się. Rozejrzała się po jaskini i swój wzrok wbiła w brązową. Mała się lekko wystraszyła. Skuliła się.
- Proszę nie zabijaj mnie-pisnęła cicho.
- Maleńka nikt nie zrobi ci krzywdy- jej głos był taki melodyjny i łagodny niczym balsam. - Jak cię zwą?
- Jestem Hasira.
- A ja nazywam się Sarabi.- lwica podeszła do brązowej. Wiedziała d razu kim jest nowo poznana lwiczka. - Twoim tatą jest Skaza?
- Tak, a mama nazywa się Nasty. A co to za malowidła?- pokazała łapką na ścianę jaskini.
- A te bazgroły?- zaśmiała się.- to historia mojej rodziny, malował ją mój ojciec.
- A ma pani dzieci?- zapytała nagle.
Bezowa posmutniała, musiała coś jej odpowiedzieć.
- Tak mam.
- Mogę je poznać?
- Chodź pokażę ci gdzie jest.- wyszła przed jaskinię i usiadła przed nią. Zaraz przy niej usiadła mała lwiczka.
- No i gdzie pani dzieci?
Lwica kazała małej spojrzeć w niebo. Córka Skazy nie wiedziała o co w tym chodzi. Zamrugała zdziwionymi oczkami parę razy.
- Mój syn jest tam, w niebie razem z moim mężem.
- A co się stało?
- Jakiś niedobry lew ich zabił- powiedziała Sarabi - ale nie martw się teraz tam im jest lepiej - uśmiechnęła się blado.
Lwice jeszcze przez długi czas rozmawiały, ale w środku jaskini. Burza już ustała, ale dalej padał deszcz. Sarabi bardzo polubiła tą małą. Bardzo przypominała jej syna.
- Oooo przestało padać!- ucieszyła się.
- Wracaj do domu, twój tata się pewnie o ciebie martwi.
- Zobaczymy się jeszcze kiedyś? I opowie mi pani jeszcze jakąś historię o moich rodzicach?
- Nie mów mi pani, po prostu Sarabi.
- Ale fajnie! To do widzenia!- mała lwiczka wybiegła z jaskini i skierowała się w stronę Lwiej Skały.
*
Fragment zawiera brutalne treści.
Hasira z ostatnimi kropelkami deszczu wbiegła do jaskini. Od progu przywitał ją ojciec był bardzo zdenerwowany.
- Gdzie się szlajasz!!!!!- warknął ze złością a jego oczy błysnęły dziwnym światłem.- Nawet nie wiesz jak twoja matka się martwiła!- Skaza podszedł do córki i uderzył ją w pysk.
W tej chwili do jaskini weszła morka Nasty, która szukała córki. Kiedy zobaczyła, że Skaza uderzył jej córkę zasłoniła ją swoim ciałem.
- Ty bydlaku! Jak śmiesz!- krzyknęła.
- Gdzie byłaś!? Odpowiadaj!- brązowy trzymał łapę dalej w górze.
- U Sarabi- pisnęła zapłakana.
- Groarrrrr!!!!!!- warknął wściekle i wybiegł z jaskini.
Matka przytuliła mocno swoją córkę i wytarła jej łzy.
- Mamo co się teraz stanie z Sarabi?- zapytała. - Oby nic - odparła wystraszona Nasty.
Skaza wbiegł szybko do jaskini. Jego mokra czarna grzywa spadała kaskadami na niego wściekle zielone oczy, z pyska toczyła się piana. dyszał ciężko. Szukał beżowej. Szybko znalazł ją po zapachu.
- Jak śmiałaś!- wszedł do jaskini gdzie spała dawna królowa.
- Witaj Skazo.
- Jak śmiałaś rozmawiać z moją córką?- Warknął i uderzył w pysk Sarabi. Ta upadła na ziemię. Chwycił ją za kark i szarpał niemiłosiernie robiąc królowej głębokie rany. Znowu ją puścił. Sarabi uciekała przed nim. Ale on wpadł w szał, w szał zabijania i mało komu udało się przed nim uciec. Skaza uderzył ją łebem w brzuch, znowu upadła. Wskoczył na nią. Lwica czuła, że pod ciężarem lwa łamią się jej żebra. Drapał ją. Kiedy się wyżył na biednej lwicy. Wypluł resztki krwi i sierści z pyska i wrócił do jaskini. Beżowa leżała w kałuży własnej krwi. Oddychała z trudem. Oczy robiły się ciężkie. Czuła, że to jej koniec. Tak bardzo chciała się teraz przytulić do swojego męża Mufasy. Chciała iść do nieba, do niego. Tak bardzo tego chciała. Była pewna, że to jej koniec...
~~~~
Cześć!
Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam, ale dopadł mnie brak weny. Jak myślicie czy Sarabi ktoś uratuje???
- Gdzie się szlajasz!!!!!- warknął ze złością a jego oczy błysnęły dziwnym światłem.- Nawet nie wiesz jak twoja matka się martwiła!- Skaza podszedł do córki i uderzył ją w pysk.
W tej chwili do jaskini weszła morka Nasty, która szukała córki. Kiedy zobaczyła, że Skaza uderzył jej córkę zasłoniła ją swoim ciałem.
- Ty bydlaku! Jak śmiesz!- krzyknęła.
- Gdzie byłaś!? Odpowiadaj!- brązowy trzymał łapę dalej w górze.
- U Sarabi- pisnęła zapłakana.
- Groarrrrr!!!!!!- warknął wściekle i wybiegł z jaskini.
Matka przytuliła mocno swoją córkę i wytarła jej łzy.
- Mamo co się teraz stanie z Sarabi?- zapytała. - Oby nic - odparła wystraszona Nasty.
Skaza wbiegł szybko do jaskini. Jego mokra czarna grzywa spadała kaskadami na niego wściekle zielone oczy, z pyska toczyła się piana. dyszał ciężko. Szukał beżowej. Szybko znalazł ją po zapachu.
- Jak śmiałaś!- wszedł do jaskini gdzie spała dawna królowa.
- Witaj Skazo.
- Jak śmiałaś rozmawiać z moją córką?- Warknął i uderzył w pysk Sarabi. Ta upadła na ziemię. Chwycił ją za kark i szarpał niemiłosiernie robiąc królowej głębokie rany. Znowu ją puścił. Sarabi uciekała przed nim. Ale on wpadł w szał, w szał zabijania i mało komu udało się przed nim uciec. Skaza uderzył ją łebem w brzuch, znowu upadła. Wskoczył na nią. Lwica czuła, że pod ciężarem lwa łamią się jej żebra. Drapał ją. Kiedy się wyżył na biednej lwicy. Wypluł resztki krwi i sierści z pyska i wrócił do jaskini. Beżowa leżała w kałuży własnej krwi. Oddychała z trudem. Oczy robiły się ciężkie. Czuła, że to jej koniec. Tak bardzo chciała się teraz przytulić do swojego męża Mufasy. Chciała iść do nieba, do niego. Tak bardzo tego chciała. Była pewna, że to jej koniec...
~~~~
Cześć!
Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam, ale dopadł mnie brak weny. Jak myślicie czy Sarabi ktoś uratuje???
Rozdział cudowny! Nawet nie wiem jak wyrazić nad nim swój zachwyt, ponieważ wszystko było perfekcyjne.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Malka i reszta lwiątek mieli tyle odwagi, by przeprosić Hasirę. Mam nadzieję, że lwiczka zaprzyjaźni się trochę bardziej z Malką i resztą.
Muszę przyznać, że aż łzy zakręciły mi się w oczach, gdy Sarabi zaczęła opowiadać Hasirze o Simbie i Mufasie. Zupełnie zapomniałam o tym jak niesamowicie silną postacią była ta lwica. Utrata swoich ukochanych w jeden dzień, a później życie pod reżimem Skazy... cóż, podziwiam ją.
Z jednej strony mam nadzieję, że Sarabi przeżyje, ale z drugiej, mogę sobie tylko wyobrazić jak bardzo cierpi. Może Nala ją uratuje? Jeżeli oczywiście akcja dzieje się przed jej planem znalezienia pomocy.
Pozdrawiam i gratuluję tak wspaniałego rozdziału :)
Ojej, dopiero teraz ogarnęłam, że przecież Nala jest w wieku Kuli i reszty, przepraszam za pomyłkę :D
UsuńNyoto dziękuję za taki długi i pozytywny komentarz. Cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu :)
UsuńBiedna Sarabi, ale zarazem szczęśliwa. Ja też chciałabym czasem pójść do nieba, do ukochanego (jakkolwiek to brzmi). Skaza moim zdaniem był nawet za surowy.
OdpowiedzUsuńSarabi na pewno ktoś uratuje i nawet mam przypuszczenia kto by to mógł być :) Niezłe powiązanie z filmem. Doskonale przedstawiasz dzieje Lwiej Ziemi podczas nieobecności Simby ;D
OdpowiedzUsuńOch, biedna Sarabi i Hasira. DObrze, ze lwiczka pogodziła się z przyjaicółmi.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Malka i reszat lwiątek przeprosili Hasirę. Szkoda mi Sarabi, ale myslę, że ona jedank przeżyję - przecież pod koniec pierwszej części nadal była na Lwiej ziemi i spotkała dorosłego Simbę (chociaż w twojej wersji może być inaczej)
OdpowiedzUsuńOgólnie świetny post :)
Wspaniały rozdział. Cieszę się, że lwiątka przeprosiły i pogodziły się z Hasirą.Sarabi jest moją ulubioną postacią z Króla Lwa, więc naprawdę mi jej żal :( Czy ktoś ją uratuje? Na pewno, nie wiem jednak kto. Może Sarafina albo jakaś inna lwica ze stada? Również Nasty mogłaby jej pomóc, pod namową swojej córki - choć możliwe również, że będzie za bardzo bać się Skazy, by to zrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
cudowny rozdział
OdpowiedzUsuńMiło, że lwiątka przeprosiły Hasirę. Żal mi Sarabi ogromnie. Darzyłam ją od zawsze sympatią i lubiłam. Ten moment był brutalny, ale może przynajmniej spotka swego Mufasę? Skaza po raz kolejny pokazał, że bywa brutalny, bardzo.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zapraszam do siebie :)
Dopiero teraz znalazłam tego bloga.
OdpowiedzUsuńJest super. Czekam na nexta!
Po prostu wyczyść dane aplikacji i ją odinstaluj. A potem przeczyść clean masterem, powinno złapać. C:
OdpowiedzUsuńDobrze, żer Malka i reszta przeprosili Hasirę. Biedna Sarabi, Skaza zachował się okropnie. Mam nadzieję, że ktoś ją uratuje. Może Nasty? Albo Sarafina. Zapraszam na nowy post :) http://zycielwicyrachel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Sarabi, ale rozdział extra :)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny i ogólna tematyka jest bardzo ciekawa. Nie mogę się doczekać dalszych losów Hasiry i tago co się stanie z biedną Sarabi :(
OdpowiedzUsuń